O szkole


SZKOLNA 12
SZKOLNA 12

Zarys historii szkoły w Wysokiem

 

          Najwcześniejsze zapisy dotyczące szkolnictwa w Wysokiem sięgają czasów pańszczyźnianych. W 1860 r. istniała tzw. szkoła początkowa, którą opiekował się miejscowy proboszcz. Przed I wojną światową w Gminie Wysokie funkcjonowały 3 szkoły z językiem wykładowym rosyjskim.W okresie międzywojennym istniała szkoła stopnia podstawowego. Nie posiadała odrębnego budynku, a lekcje odbywały się w ,,Drewniaku’’, gminie, ,,Pałacach’’ oraz w wynajętych u bogatszych chłopów izbach.        

       W roku 1938 wybudowano budynek szkoły, ale wybuch wojny uniemożliwił oddanie go do użytku. Budowano społecznie – od wyrobu cegieł po stawianie ścian. Po wojnie pojawiła się wizja wybudowania trochę większej szkoły, którą wcielił w życie ówczesny kierownik szkoły Leon Smoła. Wspierali go społecznicy, m.in. długoletni przewodniczący Komitetu Rodzicielskiego Aleksander Bieniek oraz lekarz Józef Pawłowski. Budową kierował Jan Ostrowski. Dwupiętrowy budynek złożony z dwóch prostopadłych skrzydeł oddano do użytku w 1950-58. Rozmach przedsięwzięcia był naprawdę imponujący, przykładem może być fakt, że szkołę wyposażono wówczas w dwie sale gimnastyczne o wymiarach 24 x 13 m.

           Na początku lat 50 tych wybudowano dwa internaty – jeden dla chłopców, drugi dla dziewcząt na potrzeby uczniów Liceum Ogólnokształcącego. (pomiędzy nimi stał tzw. ,,Drewniak’’) Budynek męskiego internatu funkcjonował do roku 1978, wówczas został przekształcony na Dom Nauczyciela., natomiast drugi internat (potem jako wspólny dla uczniów i uczennic) pełnił swoją rolę do roku szkolnego 2002/2003.

 

        Przez wiele lat placówka nosiła nazwę Szkoła Podstawowa i Liceum Ogólnokształcące w Wysokiem. W toku zmian w szkolnictwie struktura jednostek ulegała zmianom (warto tutaj wspomnieć, że przez pewien okres czasu funkcjonowała też szkoła zawodowa). Największą z nich była reforma szkolnictwa w 1999 roku, która wprowadziła 6 letnią Szkołę Podstawową, 3 letnie Gimnazjum i 3 letnie Liceum Ogólnokształcące. Od roku 2007 szkoła funkcjonuje jako Zespół Szkół w Wysokiem a organem prowadzącym jest Gmina Wysokie.

 

 


 

[pobierz] 1.3 MB czy-znasz-historie-swojej-szkoly

 Aby obejrzeć dokument, po otwarciu Prezentacji naciśnij klawisz F5

Stanisław Staszic
Stanisław Staszic

PATRON

 

 Stanisław Staszic
(1755 – 1826)

Wybitny mąż stanu, działacz oświeceniowy, organizator oświaty oraz życia naukowego, pisarz polityczny i publicysta, filozof i tłumacz, przyrodnik, geograf i geolog, ksiądz katolicki. Zajmował się także gospodarką. Znany był jako filantrop. Wyróżniał się wszechstronną i owocną działalnością w okresie Księstwa Warszawskiego i Królestwa Kongresowego.

 

Dzieciństwo i nauki


Stanisław Wawrzyniec Staszic urodził się 6 listopada 1755 w Pile, zmarł 20 stycznia 1826 w Warszawie. Miał dwóch braci: Andrzeja i Antoniego oraz siostrę Annę. Pochodził ze znamienitej rodziny mieszczańskiej – jego ojciec Wawrzyniec i dziadek Andrzej byli burmistrzami Piły. Wzrastał zatem Staszic w kręgu rodziny chlubiącej się długoletnią tradycją służby publicznej, w atmosferze patriotyzmu i żywego zainteresowania sprawami Rzeczypospolitej. Z domu rodzinnego wyniósł również poczucie własnej godności, cywilnej odwagi i panującej niesprawiedliwości społecznej. Matka Katarzyna, jako kobieta pobożna, ofiarowała Stanisława opiece boskiej i przeznaczyła go do stanu duchownego. Rodzice zadbali o gruntowne wykształcenie i religijne wychowanie syna. Najpierw skończył szkołę parafialną w Pile, następnie szkołę średnią w Poznaniu i wreszcie seminarium duchowne, również w Poznaniu. Święcenia kapłańskie uzyskał na przełomie lat 1778-79. Zaraz potem przez pewien czas był sekretarzem kolegiaty szamotulskiej.
W roku 1779 wyjechał na dwa lata za granicę do uniwersytetów niemieckich (był w Lipsku i Getyndze) i do College de France w Paryżu, gdzie studiował nauki przyrodnicze. W drodze powrotnej do ojczyzny odwiedził Alpy i Apeniny.

 

Nauczyciel w domu Zamojskich


W 1781 r. rozpoczął pracę na magnackim dworze byłego kanclerza Andrzeja Zamoyskiego jako nauczyciel jego dzieci. W Zamościu osiadł na stałe. W 1782 r. otrzymał doktorat obojga praw i objął katedrę języka francuskiego w Akademii Zamojskiej. W latach 1788 – 1791 był proboszczem parafii w Turobinie. W domu Zamoyskiego napisał dwie znakomite książki: „Uwagi nad Życiem Jana Zamoyskiego” (1787) oraz „Przestrogi dla Polski” (1790). Oba dzieła miały duży wpływ na obrady Sejmu Czteroletniego i uchwalenie Konstytucji 3 Maja. W 1790r. udał się wraz z rodziną kanclerza w trwającą dwa lata podróż do Austrii i Włoch, skąd przywiózł dziennik pełen ciekawych uwag. Po upadku Polski mieszkał przez kilka lat w Wiedniu z Konstancją Zamoyską, wdową po kanclerzu i jej dziećmi.


Geolog i przyrodnik


Stanisław Staszic stworzył podstawy polskiej geologii. Po powrocie w 1797r. do kraju, rozpoczął kilkuletni okres wędrówek badawczych po ziemiach polskich i krajach ościennych. Zwiedził w ciągu miesiąca całe Tatry, gdzie wszedł na najwyższe szczyty. Wiele razy był w Kieleckiem, Krakowskiem, na Lubelszczyźnie, we Lwowie, zwiedzał Karpaty, Przedgórze, był na Węgrzech. Podejmował cenne inicjatywy gospodarcze w zakresie budowy hut i kopalń. Dokonał opisania kopalni srebra w Olkuszu, przeprowadził zakrojone na szeroką skalę badania geologiczne w okolicach Kielc, w Tatrach i na Podhalu oraz zgromadził materiały do swego pionierskiego dzieła. Napisane w 1815, a wydrukowane w 1825 r. dzieło „O ziemiorództwie Karpatów i innych gór i równin polskich” zawierało opis struktury Tatr, skał osadowych, obserwacje o budowie tektonicznej gór i szereg ciekawych spostrzeżeń stratygraficznych. Oprócz badań geologicznych Staszic przedstawił tu też swoje obserwacje na temat flory i fauny oraz etnografii badanego terenu (obyczaje, stroje góralskie). Na przełomie 1804 i 1805 r. po raz drugi odwiedził Paryż. Tu zapoznawał się z najnowszą literaturą z zakresu nauk o Ziemi.


Polityk i działacz społeczny


Dzieło Staszica „Uwagi nad Życiem Jana Zamoyskiego”, wydane anonimowo w roku 1787, stało się sensacją. Zawierało surową krytykę istniejących stosunków społecznych, wskazywało drogi naprawy Rzeczpospolitej. Opowiadał się w nim za zniesieniem liberum veto, za radykalną zmianą sytuacji prawno-ekonomicznej ludności miast i wsi. Poruszał sprawy organizacyjne wojska, sposoby powiększenia podatków. Rozdział poświęcił edukacji, której celem ma być przebudowa człowieka, wychowanie nowego pokolenia wolnych i równych obywateli. Naczelnym hasłem dla Staszica było wychowanie obywatela użytecznego, takiego, który by wiedział „jak swojego kraju obfitość powiększać i jego owoce polepszać”. Inne ważne dzieło „Przestrogi dla Polski” powstały pod wpływem wydarzeń związanych z obradami Sejmu Wielkiego. Upomniał się w nim Staszic o prawa dla mieszczaństwa chcąc „wolnouprawnienia” dla tego stanu. Ostro rozprawił się ze sprzedajnością magnaterii i egoizmem społecznym szlachty, która odmawia chłopom praw do ziemi, zamieniając ich w niewolników. Domagał się wzmocnienia władzy królewskiej, dziedziczności tronu, przyznania praw politycznych mieszczanom. Szlachta winna zrezygnować z części swoich przywilejów na rzecz mieszczaństwa i zmienić radykalnie swój stosunek do chłopstwa pańszczyźnianego.


Działalność naukowa w Towarzystwie Przyjaciół Nauk


Po roku 1795, kiedy Polska zniknęła z mapy, Staszic zajął się działalnością na rzecz rozwoju gospodarczego kraju oraz pracą naukową. W 1802 osiadł na stale w Warszawie, włączając się do prac Towarzystwa Przyjaciół Nauk, którego później był wieloletnim prezesem (1808-1826). Ofiarował Towarzystwu własną bibliotekę i zbiory przyrodnicze oraz ufundował jego gmach, zwany Pałacem Staszica.


Służba publiczna


Utworzenie Księstwa Warszawskiego w 1807 r. otworzyło przed Staszicem drogę do urzędów publicznych, których jako mieszczanin w Rzeczpospolitej szlacheckiej pełnić nie mógł. W 1807 został członkiem Izby Edukacyjnej i Dyrekcji Skarbowej, radcą stanu (do 1815 r.). Później został członkiem Towarzystwa do Ksiąg Elementarnych. W 1808 r. został mianowany przez Fryderyka Augusta referendarzem. W 1815 r. przyjął nominację na wysoki urząd członka Rady Stanu. W tym samym roku został członkiem Komisji Rządowej Wyznań Religijnych i Oświecenia Publicznego Królestwa. Zajmował się tam sprawami organizacji szkolnictwa, wniósł wielki wkład w jego rozwój. W 1816 r. założył Szkołę Akademiczno-Górniczą w Kielcach i Instytut Agronomiczny w Marymoncie. W 1816 r. utworzono Królewski Uniwersytet w Warszawie, którego Radzie Głównej przewodniczył Staszic. On też był inicjatorem powołania w 1825 r. Szkoły Przygotowawczej do Instytutu Politechnicznego, która w 1827 r. stała się wyższą uczelnią. W 1816 r. mianowany został dyrektorem Wydziału Przemysłu i Kunsztów. Pełniąc tę funkcję nadzorował produkcję kopalń i hut, budowę dróg, organizował Korpus Górniczy, wystawy rękodzieł i przemysłu. W 1824 r. został ministrem stanu Królestwa Polskiego.
Jednym z największych osiągnięć Staszica było utworzenie w 1816 r. Hrubieszowskiego Towarzystwa Rolniczego. Na zakupionych 6000 hektarów dóbr hrubieszowskich (miasto i kilka wiosek) uwolnił od pańszczyzny i obdarzył ziemią 329 chłopów, przeznaczając pozostałą część gruntów (3000 hektarów), czyli lasy, stawy, tartak, cegielnie, młyny i magazyny rolnicze na własność wspólną. Stał się tym samym prekursorem spółdzielczości chłopskiej w Europie. Zobowiązał też chłopów do prowadzenia kasy pożyczkowej, szkół i szpitala, opieki nad sierotami, inwalidami i starcami oraz fundowania stypendiów dla najzdolniejszej młodzieży. Za tę działalność został odznaczony najwyższymi polskimi orderami: św. Stanisława I Klasy (1815) i Orła Białego (1818).

 

Działalność filantropijna i fundacyjna


Dzięki staraniom Stanisława Staszica i hojnie ofiarowanym przez niego funduszom wzniesione zostały do dziś istniejące pomniki - Mikołaja Kopernika i księcia Józefa Poniatowskiego. Był inicjatorem i głównym fundatorem Pałacu Staszica – siedziby Towarzystwa Przyjaciół Nauk. W 1823 ufundował obelisk na Grochowie (przy ulicy Podskarbińskiej), upamiętniający budowę szosy brzeskiej. Przeznaczył znaczne środki w swym testamencie na rzecz kilku warszawskich szpitali, na wydział lekarski Uniwersytetu Warszawskiego i Instytut Głuchoniemych oraz na budowę Domu Przytułku i Pracy przy ul. Wolskiej.

 

Całokształt - podsumowanie

 

Stanisław Staszic łączył w sobie gruntowną i wszechstronną wiedzę z wielką szlachetnością serca. Bardzo przejmował się losem mieszczan i chłopów. Był znanym filantropem. Hojnie wspomagał instytucje oraz ubogich, uzdolnionych uczniów, rzemieślników, artystów i aktorów. Dbał też, aby jego pomoc nie poszła na marne, lecz pobudzała korzystające z niej osoby do pracowitości i oszczędności. Przy swej hojności prowadził nader skromny tryb życia. Rozdał chłopom swój majątek w Hrubieszowskiem, a w testamencie zapisał znaczne sumy na cele społeczne. Do dzisiaj Stanisław Staszic uważany jest za najwybitniejszą postać polskiego oświecenia.
Zmarł 20 stycznia 1826 r., a na jego pogrzeb, który przybrał charakter manifestacji, przybyło kilkanaście tysięcy ludzi. Został pochowany przy dawnym kościele Kamedułów na warszawskich Bielanach.
Doceniali go też jemu współcześni. Przez kilka lat po śmierci Staszica jego grób był miejscem spotkań warszawskiej młodzieży i członków ruchów patriotycznych, pisano wiersze ku czci zmarłego. Swoją twórczą pracą i aktywnością Staszic pokazał, że jest wielkim synem swej Ojczyzny oraz, że formatem przekraczał ramy epoki, a i teraz, w XXI wieku jest postacią żywą i godną naśladowania.

 

Twórczość piśmiennicza

 

Napisał wiele dzieł fundamentalnych dla rozwoju nauki w Polsce, w dziedzinie m.in. geologii, statystyki oraz myśli społecznej:
„Uwagi nad życiem Jana Zamojskiego” (1787)
„Przestrogi dla Polski” (1790)
„Dziennik podróży” (1903)
„O statystyce polskiej” (1807)
„O ziemiorództwie Karpatów i innych gór i równin polskich” (1815)
„Myśli o równowadze politycznej Europy” (1815)
„Ród ludzki” (1819-1820)

Staszic również sam tłumaczył wiele dzieł, m.in. „Epoki natury” Bufona, „Iliadę” Homera, powieść rycerską Floriana „Numa Pompiliusz, drugi król Rzymu” oraz pracę Thomasa „Pochwała Marka Aurelego”.


Cytaty z dzieł Staszica


„Gdy Polacy będą umieć siebie samych cenić w domu, będą ich cenić i za granicą.”
„Długie doświadczenie naucza, że tylko Polacy są zdolni do rządzenia Polakami.”
„Paść może i naród wielki; zniszczeć nie może, tylko nikczemny!”
„Równość, wolność i własność są najpotrzebniejszym i najprostszym wnioskiem z praw człowieka.”
„Talent jest jak kawałek szlachetnego, ale surowego metalu: dopiero pilna praca go obrobi i wartość mu wielką nada.”
„Wolno zapomnieć o godnościach, ale nigdy o swojej godności.”
„Dobry człowiek woli sam cierpieć, niż na cierpienia drugich patrzeć.”


 

WSPOMNIENIA   ABSOLWENTÓW

,,W roku 1960, po zdaniu egzaminu, rozpocząłem naukę w Liceum. Nabór był olbrzymi – oceniam, że dyrektor Zakościelny przyjął do naszego liceum około 130 – 150 uczniów. Stworzono 3 klasy, dwie niemieckojęzyczne i jedną łacińską. Gdy oglądam zdjęcia z tamtych lat to widać na nich, że dziewczęta są ubrane w ,,fartuszki’’ z białym kołnierzykiem. Chłopcy nie mieli obowiązku noszenia jednolitych strojów, ale nie mogły być ,,bikiniarskie’’, a włosy musiały być starannie podcięte.
Kadrę nauczycielską tworzyli głównie absolwenci uniwersytetów lubelskich. Pamiętam tych wspaniałych młodych ludzi, których pasją było nauczanie innych. Z łezką w oku wspominam panią Irenę Czyżewską, mojego wychowawcę Władysława Staszczuka, nauczyciela historii Czesława Chruścickiego, bardzo wymagającego Eugeniusza Rymuta oraz niewiele starszych ode mnie Tadeusza Kurysa, Waleriana Jabłońskiego, Władysławę Tracz i Eugeniusza Niezbeckiego. Pozostali w pamięci Maria Jadczuk, Jadwiga Chruścicka, Maria Leszczyńska, Bogumiła Smoła, państwo Ambroziakowie oraz wielu innych.
Jak wtedy wyglądało życie w szkole? Skoncentruję się na uczniach mieszkających w internacie. Rano musieliśmy być na stołówce na śniadaniu, potem około 8ej na zajęciach. Odbębnialiśmy lekcje, po sześć, siedem dziennie. Soboty były ulgowe, bo zajęcia kończyły się około 13.30. Każdego dnia po południu, mniej więcej od 16 do 18.30 była nauka własna w salach lekcyjnych w szkole (nazywaliśmy ją w naszym slangu Uczelnia), potem kolacja i nauka indywidualna w internacie. Istniały też koła zainteresowań, wśród których szczególne miejsce zajmowała siatkówka. Trzy razy w tygodniu były dwu, trzygodzinne treningi. Od czasu do czasu w soboty lub niedziele toczyliśmy zacięte sparingi z LO Turobin u nas lub na wyjeździe. Po kilku latach treningów przyszły pierwsze sukcesy. W latach 1963-64 nasze LO zajmowało trzecie miejsca w województwie lubelskim w kategoriach szkół w grupie juniorów. W pierwszym roku przesiedziałem cały turniej na ławce, ale w 1964 grałem w podstawowej szóstce…
Po wielu latach uważam, że nasze liceum było świetną ,,pompą’’ pomagającą młodzieży z Wysokiego i okolic w uzyskaniu awansu społecznego i osiągnięcia sukcesu”.


Adam Breś
Rok ukończenia szkoły: 1964

 


 

,,Droga do miasta’’
Liceum Ogólnokształcące w Wysokiem liczyło się wśród innych szkół średnich zarówno ze względu na poziom nauczania jak i atmosferę panującą w szkole. Żelazna dyscyplina, rygory czasowe, kółka zainteresowań a przede wszystkim osobiste zaangażowanie nauczycieli i wychowawców uplasowały nasze liceum w czołówce. Szczycono się tym, że prowadzone badania testowe wykazywały wyższy poziom nauczania w Wysokiem niż w liceach warszawskich. I coś w tym było skoro prawie wszyscy chętni absolwenci pomyślnie zdawali egzaminy na studia. W szkole dobrze rozwijał się sport,
a zwłaszcza siatkówka, która wywoływała wśród nas spore emocje.
Drogę do liceum około 6 km pokonywałem pieszo, autobusem lub rowerem, a po ukończeniu 16 roku życia motocyklem. Najtrudniej było w zimie, dlatego w tym okresie czasowo zamieszkiwałem w internacie lub na stancji.
Naszą klasą opiekowała się Pani Profesor Felicja Tymczak. Potrafiła przywołać nas do porządku, ale i bronić skutecznie, gdy któremuś z nas zdarzyła się krzywda bądź niesprawiedliwość. Zawdzięczam jej bardzo wiele. Była to wspaniała wychowawczyni, która miała istotny wpływ na kształtowanie mojej osobowości i start w przyszłość. Dużo zawdzięczam również dyrektorom szkoły Panom Ignacemu Zakościelnemu i Czesławowi Chruścickiemu, którzy uczyli mnie historii. To dzięki ich zaangażowaniu dostałem się na studia.
Był jednak problem, z którym nauczyciele nie radzili sobie zbyt umiejętnie. Nie tolerowali tworzących się par na terenie szkoły co powodowało, że młodzież spotykała się w pobliskim lesie, na szosie zakrzewskiej i w innych miejscach.
Samo Wysokie było niewielką osadą z rynkiem i podcieniami kojarzącymi się z przeszłością. Dla nas zawsze było miastem. Gdy ktoś wychodził z internatu a koledzy pytali go gdzie idzie, odpowiadał zazwyczaj - „do miasta”. Mimo iż byliśmy zakompleksionymi dzieciakami z ogromnymi brakami w znajomości panujących zwyczajów i w kulturze bycia, to mieliśmy wiedzę, która otwierała nam drogę w świat i do spełnienia się w dorosłym życiu.
Dziś, po kilkudziesięciu latach, mogę powiedzieć, że dla mnie i dla wielu młodych ludzi ze wsi droga do Wysokiego była drogą do miasta, do godnej służby narodowi i państwu.

 

Zdzisław Podkański
Rok ukończenia szkoły: 1967.


 

W tym okresie w, którym ja uczęszczałam do szkoły, panowała miła i życzliwa atmosfera. Nauczyciele do swoich wychowanków odnosili się z szacunkiem , byli wyrozumiali, ale młodzież była bardziej zdyscyplinowana i odpowiedzialna za swoje postępowanie, co dawało większe porozumiewanie między sobą. Przekładało się na dość wysoki poziom nauczania. Dowody tego widoczne gołym okiem, gdyż bardzo wielu absolwentów z tego okresu kontynuowało naukę w szkołach wyższych. Obecnie pracuje lub pracowało w wielu instytucjach państwowych na różnych stanowiskach.
Lata spędzone w naszej szkole wspominam mile, gdyż po ukończeniu szkoły pedagogicznej powróciłam do tej samej placówki do pracy jako nauczyciel. Pracowałam jeszcze kilka lat z niektórymi nauczycielami, którzy mnie edukowali.

Eliza Bratos
Rok ukończenia szkoły: 1970


 

Liceum Ogólnokształcące w Wysokiem ukończyłam ponad 20 lat temu. W ubiegłym, 2010 roku nasza klasa organizowała sobie zjazd z okazji 20. rocznicy zdania matury. Był to czas, aby powspominać sobie miłe chwile, szkolne psikusy i inne ciekawe wrażenia z tamtych pięknych, młodzieńczych, beztroskich lat. Czas na to, by spotkać się z kolegami, koleżankami, odnowić kontakty, które przez lata niejednokrotnie gdzieś się zatraciły. Poczuć na nowo atmosferę przyjaźni i życzliwości, jaka panowała wtedy w naszym LO. I to było właśnie wspaniałe: współpraca, wzajemna pomoc, brak niezdrowej rywalizacji, czy wszelakich przejawów egoizmu. Kto przeczytał lekturę - opowiadał innym treść ze szczegółami, jeśli była taka potrzeba. Kto był dobry z matematyki – z chęcią tłumaczył innym, jak rozwiązywać zadania, jeśli chcieli się poprawić. Nie zdarzało się, że ktoś odmawia albo się wykręca brakiem czasu itp. Zawsze można było liczyć na pomoc i współpracę.
Najmilej wspominam tętniący życiem internat. I mimo to, że w nim nie mieszkałam, bywałam tam częstym gościem. Wszystkie pokoje były zajęte. W każdym z nich mieszkało od 3 – 7 osób. Zawsze można było tam pójść, odwiedzić koleżanki i kolegów, pouczyć się razem, pośmiać, pożartować i powygłupiać się w wolnym czasie. Organizowane były wieczorki, dyskoteki, a wiosną i jesienią także wieczorne wyjścia na integracyjne ogniska do pobliskiego lasu, aby tam wraz z wychowawcami spędzić miło czas przy śpiewie, dźwiękach gitary, różnych zabawach i skeczach inscenizowanych przez nas samych. Teraz ilekroć spojrzę na budynek internatu serce mi pęka. Jest on obumarły, pusty, z ciemnych, powybijanych okien wieje grozą i smutkiem. Coś odeszło. Coś bardzo wartościowego. Coś umarło. Umarło w nim życie, młodość i bijąca z każdego kąta radość. Dzięki temu, że on funkcjonował, do naszej szkoły uczęszczali uczniowie z Tomaszowa Lubelskiego, Hrubieszowa, Biłgoraja, Frampola, Żółkiewki, Krzczonowa, Piask i okolic tych miejscowości. Liceum było sławne w całym województwie.
Jeśli chodzi o poziom nauczania w tamtych czasach, można powiedzieć, że był on bardzo wysoki. Nauczyciele niezwykle wymagający – niektórzy pracują do dziś, np. pani Rzymowska, czy pani Trafisz. Funkcję dyrektora pełniła p. Teresa Wenerska – kobieta bardzo szlachetna, elokwentna i dystyngowana. Z mojego rocznika większość absolwentów ukończyło studia wyższe, w tym jest nawet dwóch kolegów obecnie z tytułem doktora historii pracujących na lubelskich uniwersytetach, jest dyrektor szkoły, 7 nauczycieli, jeden znany przedsiębiorca, a także wielu innych wartościowych ludzi pracujących w różnych zawodach.
Szkolne lata wszyscy z mojej klasy wspominają z sentymentem i nutką nostalgii. A nasze liceum uważają za najlepsze pod słońcem. Są dumni, że uczęszczali do tej szkoły i zostali jej absolwentami.

Aneta Motyka (Fir)
Rok ukończenia szkoły: 1990


 

 

Prawdziwa twarz…

Dużo śmiechu, zabawy, nerwów, kłótni, sporów. Wiele kontrastów nie tylko poglądowych, ale i związanych z osobowością, ze sposobem bycia. Nieidealni, ale jedyni w swoim rodzaju. Dla niektórych mogli się wydawać czasami niemili, ale jednak radośni i pogodni cały czas. Dowcipni, otwarci i gadatliwi, broniący się do końca… W większości bardzo zgrani … Taką właśnie zapamiętam moją klasę, obecnie 3 b gimnazjum.
Przez te trzy lata dużo ze sobą przeszliśmy, dorośliśmy w jakiś sposób wewnętrznie jak i pod względem zewnętrznym… Usiłowałam sobie przypomnieć ostanie trzy lata, wszystkie nasze radości i smutki, wzloty i upadki, nie przyszło to łatwo, ale udało się z pomocą całej naszej rodzinki  Po krótkim podsumowaniu mogę śmiało stwierdzić, że tego ‘’dobrego’’ czasu było znacznie więcej od smutnych i nerwowych chwil.
Zanim zapoznam was z naszymi wspomnieniami pragnę wam przedstawić garstkę osób z tego grona. Moja klasa nie byłaby taka jak jest bez tych ludzi... Przecież to oni sprawiają ze cały charakter klasy jest taki nie inny….
• Pomen człowiek, który raczej nie potrafiłyby się zrzec pracy na polu na rzecz ciepłej posadki za biurkiem.
• Motka nasz przywódca, wielbicielka mody i wszystkich nowości z nią związanych.
• Jacek jeden z talentów klasowych z charakterystyczną fryzurą i śmiechem.
• Szpytka klasowa gaduła, której zawsze wszędzie jest pełno i jest na max zakręcona
• Mrozio wielbiciel hiphopowego stylu, który czasem razi…
To tylko skromny odłamek naszych asów…
Wracając do chwil, które pozostają w naszej pamięci… Nieprzyjemnym wspomnieniem z lat gimnazjum będzie na pewno to, że wszystko co było złe czyli jakieś afery, dewastacje to wszystko zawsze było na nas …Bez żadnych dowodów czy złapania na gorącym uczynku po prostu z miejsca było założone. że to my …Takie oskarżenia bardzo bolały nas wszystkich. Jedną z niewielu broniących nas osób była nasza wychowawczyni, która zresztą ma anielską cierpliwość…
Kolejnym wspomnienie, które jako jedno z wielu najbardziej nam wszystkim zapadło w pamięć to, że chłopięca/męska załoga klasy w pierwszym roku nauki lubiła uprawiać swoją własną ‘’dyscyplinę sportową‘’ - jeden uciekał drugi go gonił (bieg przez przeszkody z dodatkami)… . Mieliśmy też swoje zwroty od czapy takie jak: ’’Moja babcia jest cool’’, ’’Na Majdanie’’ oraz absolutny klasyk ‘’Macho z pupą kaczą.’’ Byliśmy świadkami romansu, jak z telenoweli brazylijskiej, niespodziewanego łamania się nóg w krzesłach, co za tym idzie znikania osoby zajmujące to krzesło…
Przeżyliśmy swój pierwszy bal w murach tej szkoły oraz nerwowe przygotowania do niego… Cała damska część klasy niedawno została zaszokowana nagłym zainteresowaniem panów językiem angielskim.. Nie cały miesiąc temu życzyliśmy sobie połamania długopisów w starciu: my a test gimnazjalny…
Już niedługo, jak co roku, po wystawieniu ocen siądziemy sobie na zielonej trawie pod murami szkoły i już bez żadnych zmartwień będziemy rozmawiać o wszystkim i niczym po prostu wspominając te nasze wspólne lata…
Życie zapewne rozsieje nas po świecie nie wiadomo czy kiedykolwiek będzie nam dane wszystkim spotkać się w jednym miejscu i czasie. Mam więc nadzieję, że tych ostatnich chwil, wspólnego obcowania nie zmarnujemy na niepotrzebne kłótnie i spory tylko będziemy korzystać z uciekającego niemiłosiernie szybko czasu ….


Klasowy Filozof